O wyjeździe do Stanów mówiłam już w gimnazjum, ale dopiero w liceum zainteresowałam się programem Au Pair. Postanowiłam, że wyjadę zaraz po zdaniu matury i tak też się stało.
Moim perfect matchem okazała się już druga rodzina na moim profilu. Cztery video rozmowy wystarczyły, aby podjąć decyzje, że to właśnie z nimi chcę spędzić ten rok.
Moja przygoda rozpoczęła się w czerwcu zeszłego roku. Może wydawać się to dziwne, ale na myśl o wylocie nie miałam żadnych obaw czy stresu. Wiedziałam od początku na co się piszę i wiedziałam, że choć może być momentami ciężko to chcę zaryzykować.
Z moja host rodziną spędzałam bardzo dużo czasu. Starali się jak najlepiej przybliżyć mi kulturę i zwyczaje amerykańskiej rodziny. Najbardziej utkwiły mi święta, których my w Polsce nie obchodzimy jak Halloween czy też Święto Dziękczynienia. Była to dla mnie zupełna nowość, ale radość Williama na samą myśl o nadchodzącym nowym święcie wprawiała mnie w zachwyt.
Host rodzina zabierała mnie również ze sobą na wakacje. Między innymi byłam z nimi na Florydzie, w Waszyngtonie czy na nartach w Massachusetts.
Dzięki programowi również poznałam Julitę, którą teraz mogę nazywać swoja przyjaciółką. Z nią spędzałam większość wolnego czasu. Razem odkrywałyśmy nowe miejsca w USA i ukończyłyśmy kursy. Chociaż Julita przedłużyła swój program o kolejny rok i została dłużej w Stanach, to do teraz mamy świetny kontakt!
Również miesiąc zwiedzania okazał się dla mnie przygodą życia, ponieważ znajomi z Polski postanowili spędzić go ze mną!
Przez cały miesiąc, jeżdżąc autem zdołaliśmy zwiedzić takie stany jak: Kolorado, Wyoming, Idaho, Nevada, Kalifornia, Utah, Arizona i Nowy Meksyk.
Wyjazd do Stanów to coś co zostanie mi w pamięci już na zawsze. Uważam, że choć nie było mnie w kraju przez rok i pewnie dużo mnie ominęło, to teraz w każdej chwili byłabym gotowa się spakować i lecieć znowu. Zawsze będę uważać moją host rodzinę i Nowy Jork za drugi dom!